Troszkę niespodziewanie i spontanicznie po obiecujących prognozach pogody grupa 16 gimnazjalistów wraz z opiekunami wybrała się na rajd rowerowy, którego celem było poznanie uroków Słowińskiego Parku Narodowego. W piątek o 9.00 z rana wyruszyliśmy ze szkoły w Szopie by po 4 h dotrzeć do naszego miejsca noclegowego w Łebie. Dzień był słoneczny i upalny więc cała grupa postanowiła tego dnia odwiedzić miejscową atrakcję czyli ruchome wydmy.
Krótki spacerek brzegiem Morza Bałtyckiego i powolutku trzeba było ruszać do naszego pensjonatu, gdyż dzień chylił się ku zachodowi.
Drugiego dnia, czyli w sobotę 20.10.2012 r. naszych celem było dotarcie do Muzeum Wsi Słowińskiego w Klukach. Po śniadanku, ok. godz. 9.30 już byliśmy na trasie. Jadąc trasą z Łeby przez Żarnowską, Gać,
Izbicę przejeżdżamy obok kilku rezerwatów: Rez. Bory Torfowe, Rez. Bagna Izbickie. Wielkie Bagna. Trasa jest wyjątkowo urokliwa i odmienna w krajobrazie i zalesieniu od znanych nam na Kaszubach. Dodatkowej urody dodają jej złote barwy polskiej jesieni.
Temperatura powietrza dochodzi do 24 stopni. Nikt nie spodziewał się, że za Izbicą czeka na nas niespodzianka w postaci „szkoły przetrwania” na odcinku ok. 5 km. No niby to tubylcy nas ostrzegali, że „pewnie drogi są zalane”, że „będzie wody po kolana”, „lepiej tam nie jedźcie” itp. Itd. No cóż, ale my postanowiliśmy się przekonać na własnej skórze – i to dosłownie. Rzeczywiście przeprawa okazała się mozolna i wyczerpująca. Początkowo każdy oszczędzał swoje obuwie, starał się wybierać trasę „bezpieczną” dla butów. W pewnym momencie stało się to jednak niemożliwe i każdy musiał czasami po kostki, a czasami po kolana przenosić swój rower z miejsca na miejsce. Może na zdjęciach nie wygląda to za ciekawie, ale gwarantuję, że mieliśmy super zabawę i humory dopisywały nam jak nigdy. Można powiedzieć, że okolice Jeziora Łebsko i Słowińskiego Parku Narodowego poznaliśmy doświadczalnie w warunkach ekstremalnych.
Dość późno, bo ok. godz. 13.30 docieramy do Kluk, gdzie czeka na nas atrakcja – zwiedzanie z przewodnikiem Muzeum Wsi Słowińskiej.
Wcześniej jednak u miejscowego gospodarza myjemy i czyścimy nasze rowery, ubrudzone błotem. Obiadek w karczmie i wracamy. Tym razem szosą. Trasa jest znacznie dłuższa, przez Smołdzino, Wierzchocino, Rumsko, Główczyce, izbicę Gać – ale nie przeraża to nas. Do Łeby docieramy już wieczorem, bo ok. godz. 19.30. myjemy się, robimy zakupy i wspólnie robimy sobie grilla. W jego rozpaleniu pomaga nam gospodarz tego lokalu, jak się okazało z pochodzenia Paczewianin.
W niedzielę pakowanie i podróż powrotna do domu. Do Szopy docieramy o godz. 15.30.
Rowerowa podróż z sakwami pewnymi rzeczy okazała się niezwykłą wyprawą. Nasza gimnazjalna młodzież powoli połyka rowerowego bakcyla. W trzy dni pokonaliśmy 227 km na rowerze – to sporo jak na uczniów szkoły gimnazjalnej. Wyprawa rowerowa to jedna z najprostszych i najtańszych form spędzenia wolnego czasu na sportowo. Na pewno kontynuować będziemy tą formę wypoczynku młodzieży. A do Łeby i Słowińskiego Parku Narodowego pewnie jeszcze wrócimy, zostało nam jeszcze dużo do zwiedzenia. Ale to już pewnie na wiosnę przyszłego roku…