Przedszkole, Szkoła Podstawowa, Gimnazjum w SZOPIE
This movie requires Flash Player 9
Szopa na mapie

Po raz czwarty na rowerach na Jasną Górę!

Tym razem w trasę wyruszyło aż 21 uczestników, w tym 11 obecnych gimnazjalistów z Szopy, opiekunowie, byli uczniowie Małej Szkoły oraz nasi rowerowi przyjaciele.

Każdy stawił się 13 czerwca 2013 r. o godz. 6.10 przy szkole w Szopie i po wydaniu kasków ruszyliśmy na mszę św. na godz. 7.00 do Kościoła p.w. Św. Jana w Sierakowicach. Po mszy ks. Piotr Pazda udzielił nam uroczystego błogosławieństwa. Z uwagi na liczbę rowerzystów przekraczającą 15 „sztuk”, dostosowaliśmy się do przepisów ruchu drogowego i utworzyliśmy dwie kolumny rowerów.

Tym razem oprócz pierwszych dwóch przystanków w Sierakowicach i Gowidlinie, całą trasę pokonywaliśmy odcinkami liczącymi od 15 do 20 km za jednym razem. To sporo jak na amatorów. Ale cóż, naszą rowerową przygodę poprzedziliśmy serią treningów i dzięki temu każdy był odpowiednio przygotowany. Dodatkowych atutem był fakt, iż uczniowie jechali na szkolnych, sprawdzonych i serwisowanych rowerach, tak więc problemu ze zmianą opon, czy drobnymi naprawami nie było. Zresztą części zamienne wieźliśmy w sakwach.

Tak jak w poprzednim roku naszym pierwszy miejsce noclegowym była miejscowość Zamarte. Tym razem schronienia udzieliła nam miejscowa szkoła podstawowa. Dzięki uprzejmości pani dyrektor Krystyny Suchomskiej nasz pierwszy nocleg odbył się na sali gimnastycznej. Ponad 110 przejechanych kilometrów nie dało się tak bardzo we znaki gdyż uczniowie do późnego wieczora grali jeszcze w kosza i piłkę ręczną.

Drugiego dnia w trasę wyruszamy jeszcze przed siódmą. mijamy takie miejscowości jak Nakło nad Notecią, Szubin, Łabiszyn, by po południu ok. 17.00 pokonując odległość 112 km dotrzeć do Barcina. W Nakle łapiemy też pierwszą gumę.

Tak jak poprzednio w Gimnazjum nr 1 w Bracinie spotykamy dobrych ludzi, którym przewodzi pani dyrektor Lidia Kowal. Trudno opisać tą życzliwość jaką tam zostajemy obdarowani. Sala wypełniona łóżkami polowymi z materacami, ciepły posiłek w postaci zupy, następnie jajecznicy, soki, ciasto, jogurty no i to co najważniejsze – gorąca kąpiel! Z rana czeka na nas gotowe śniadanko. Jak mówi pani dyrektor „dobro wraca do ludzi, którzy je sieją”. Mam nadzieję, że tak będzie w przypadku pani dyrektor i całej obsługi szkoły.

Trzeciego dnia docieramy do Lichenia. Poznajemy na rowerowym szlaku starszego pana, który pokazuje nam krótszą, ale i bardziej uroczą drogę do bazyliki. Obiad w domu pielgrzyma i wyjście na uroczysty apel z procesją ze świecami. Kościół wypełniony był po brzegi. Kolejny dzień jest dniem odpoczynku od pielgrzymkowego trudu. Odwiedzają nas też rodziny z Szopy, Bąckiej Huty i Bącza, które specjalnie udały się w tym celu do Lichenia. To też nasi rowerowi przyjaciele, którzy z uwagi na obowiązki zawodowe nie mogli w tym roku udać się z nami na szlak.

Tu, w Licheniu, słowa podziękowania musimy skierować na ręce państwa Aliny i Jerzego Bobkowskich z Bącza, którzy przez dwa dni przewozili nam bagaże do naszych miejsc noclegowych.

Piątego dnia pokonując miasto Konin docieramy do Sieradza. Tu na około 10 m (słownie – metrów)!!! od sklepu rowerowego jednemu z uczniów pęka łańcuch! Opatrzność nad nami czuwała… Dzięki uprzejmości pracowników sklepu wymieniamy zużytą część. Nasza obecność przy sklepie rowerowym w centrum miasta wzbudziła szerokie zainteresowanie. Wiele osób było zachwyconych naszym wyjazdem i co tu dużo ukrywać… troszkę nam zazdrościło J . Takie miłe spotkania dodawały nam otuchy, a była ona potrzebna… Przez cały tydzień wyjazdu z nieba lał się żar i skwar. Temperatury sięgały 35 st. Celsjusza.  To naprawdę nie pomagało w pokonywaniu kolejnych kilometrów. Tak gdzie można było korzystaliśmy z ochłody czy to w postaci zakupu zimnych napojów, czy to lodów czy też w jednej z miejscowości kąpieli pod miejscową pompą!

W Sieradzu tradycyjnie już noclegu udzielił nam ks. dyrektor Jan Witkowski w Gimnazjum Katolickim przy Parafii Rzymskokatolickiej im. Urszuli Ledóchowskiej.

Ostatni dzień podróży rozpoczynamy od mszy św. Później ostatni ponad 100 km trud pielgrzymki rowerowej. To dość łatwy odcinek. Sporo kilometrów „z górki”. Ale upał, duchota tak dają się we znaki, że od 13.00 do 14.00 robimy sobie przerwę. W trasie modlimy się za naszych dobroczyńców podróży, śpiewamy. Po pokonaniu około 550 km i dotarciu do Częstochowy udajemy się do domu pielgrzyma. Wieczorem kulminacja wyjazdu – uczestnictwo w Apelu Jasnogórskim. Z rana o 6.00 odsłonięcie Cudownego Obrazu i o 8.28 powrót pociągiem do domu. Niestety rowery trzeba było pozostawić w Częstochowie, gdyż od tego roku PKP nie prowadzą już przewozu rowerów w specjalnych wagonach rowerowych! To taka niespodzianka na koniec wyjazdu…

To była udana wyprawa…