W pierwszy dzień czerwca, 23-osobowa grupa uczniów z naszej szkoły oraz 5 opiekunów, wyruszyła na rowerach w drogę na Jasną Górę. Można powiedzieć, że coroczna pielgrzymka rowerowa stała się tradycją w naszej szkole. Pogoda tego dnia nie należała do najgorszych, ale w późniejszych godzinach od czasu do czasu popadywało. Po godzinie 6.00 wyruszyliśmy w dwóch grupach w stronę Sierakowic, gdzie udaliśmy się na mszę świętą oraz po błogosławieństwo na dalszą drogę. Kolejnym przystankiem był przydomowy ogród pana Dyrektora. Tam ze smakiem pożywiliśmy się pyszną herbatką, eklerkiem oraz ananasem. Następnie trzeba było ruszać w dalszą drogę. Średnio kolejne przerwy mieliśmy po 12-15 km jazdy. W Chojnicach zatrzymaliśmy się na małe co nieco w McDonaldzie. W Zamartem byliśmy coś po 18.00. Tam już czekali na nas państwo Landowscy, którzy przez całą pielgrzymkę wozili nasze bagaże. W SP w Zamartem spaliśmy na sali gimnastycznej. Ogólnie do późniejszych godzin chłopacy grali w kosza, więc szybciej nie było mowy o spaniu . Następny dzień rozpoczął się pobudką o 6.00. Celem była miejscowość Barcin. Pogoda była o wiele lepsza, niż dzień szybciej.
Jak co roku w Barcinie zostajemy ugoszczeni, tym razem bardziej niż byśmy mogli sobie tego spodziewać. Zaraz po przyjeździe zjedliśmy przepyszny obiad. Oczywiście wieczorem poszliśmy to miejscowej pizzerii, którą odwiedzamy co roku. W drodze powrotnej z kolacji poszliśmy jeszcze na pobliską promenadę. Oczywiście nie obyło się bez pamiątkowego zdjęcia z panią Dyrektor, która w ramach podziękowania, poprosiła o to, abyśmy się za nich pomodlili.
Licheń Stary. Kolejny punkt naszego wyjazdu. Był to jeden z najśmieszniejszych dni wyjazdu. Tego dnia, jako pierwsza jechała grupa Andrzeja Klinkosza. My, jako druga grupa wiedzieliśmy, że nasi koledzy mają bardzo dużo siły i najchętniej zrobiliby za jednym zamachem 50 km. Jednakże po ponad 20 km, pan Dyrektor, ale i też cała jego grupa stwierdzili, że już dawno powinien być odpoczynek. Więc dlatego zdecydowaliśmy się skontaktować z kimś z tamtej grupy. Po krótkiej rozmowie dowiedzieliśmy się, że rzekomo pierwsza grupa jest już w Strzelnie, ale było to nie możliwe ze względu na to, że do Strzelna było jeszcze 15 km! Szybko się domyśliliśmy się, że po prostu pierwsza grupa źle skręciła. Czekaliśmy na nich z 30 minut. Gdy ich ujrzeliśmy, to oni jechali dalej, twierdząc, że nie są zmęczeni itp. W ramach „zemsty”, że się nie zatrzymali, kilka osób wypowiedziało się na temat, dlaczego to oni się nie zatrzymali itp.. Wszystkie te wypowiedzi będą na filmiku, który tworzy pan Dyrektor.
Gdy dojechaliśmy do Lichenia, przed bazyliką zrobiliśmy pamiątkowe focie i udaliśmy się do naszego noclegu, gdzie czekał na nas pyszny obiadek Na 21.00 udaliśmy się na apel, a następnie do „wyrek”.
Czwarty dzień tradycyjnie był dniem odpoczynku. Tym razem nie udaliśmy się na 6.00 na odsłonięcie obrazu, gdyż wszyscy byli zmęczeni i spali „jak zabici”. Jednakże w ten dzień przypadało Boże Ciało, więc udaliśmy się na uroczystą mszę świętą do kościoła św. Doroty. Mieliśmy szczęście, ponieważ trafiliśmy na panią Barbarę, organistkę, która gra tak pięknie, że trudno oderwać uszy od melodii granych przez nią. Jak to bywa w Uroczystość Bożego Ciała, jest procesja po wiosce. W parafii Licheń Stary, tradycją jest że wszystkie chorągwie, obrazy itp. niosą pielgrzymi. Taki i my również wzięliśmy udział w tym pochodzie. Po obiedzie pożegnaliśmy panią Dorotę Pawelczyk, która niestety nie mogła z nami dalej jechać. Pani Dorota dostała pamiątkową książkę z podpisami wszystkich uczestników pielgrzymki. Jednak po pożegnaniach przyszedł czas na powitania. Od Lichenia, aż do Częstochowy jechała z nami pani Honorata, która już wcześniej z nami była na tej wyprawie. Następnie poszliśmy na spacer na pobliską plażę oraz na lody. Chętni nawet „pochlipali” się w ciepłej, jak na tę porę, wodzie.
Wieczorem poszliśmy na zasłonięcie obrazu. Później jeszcze kilka osób śpiewało piosenki, ze śpiewników które dostaliśmy na pamiątkę.
Piąty dzień był niby dniem, gdzie mieliśmy do przejechania ok. 130 km, ale większość nie odczuła tego. Po raz pierwszy nocowaliśmy w remizie w Burzeninie, gdzie serdecznie przywitali nas prezes tego OSP oraz ksiądz proboszcz tej parafii. Remiza była duża, więc wszyscy bez problemu się pomieścili.
Ostatniego jazdy pogoda „dokuczała” najbardziej. Temperatura w cieniu dochodziła momentami do 35 stopni. Ale i tego dnia grupa pana Andrzeja zrobiła więcej kilometrów niż powinna i pozwiedzała okolice, których nie było na trasie . Mimo ogromnego skwaru (przejeżdżaliśmy koło kopalni w Bełchatowie) dojechaliśmy. Koło znaku Częstochowa spędziliśmy blisko godzinę. Pamiątkowe zdjęcia, głupie ujęcia do naszego filmiku… Następnie małe co nieco, szybki prysznic i udaliśmy się na Apel Jasnogórski. Jednak tego dnia nie było zasłonięcia obraz, ponieważ swoje czuwanie mieli AA. Jednak zostaliśmy na mszy, gdyż była to msza niedzielna. W przedostatni dzień pielgrzymki, po śniadaniu podziękowaliśmy państwu Landowskim i państwu Koszałkom, za pomoc w przewiezieniu rowerów oraz bagażów do Szopy oraz zaśpiewaliśmy kilka piosenek. Następnie zjedliśmy obiad i poszliśmy do pobliskiego kina na film pt.„Avengers. Czas Ultrona”. Po filmie poszliśmy kupić bilety na pociąg, następnie McDonalds, a później Apel Jasnogórski.
Ostatni dzień, czyli dzień wyjazdu. Po godzinie 9.00 wsiedliśmy do pociągu i udaliśmy się do swoich domów.
Opracowała Basia Choszcz z III gimnazjum