19 czerwca tuż po 22.00, uczniowie Małej Szkoły w Szopie wyruszyli w drogę do Zakopanego. Dokładnie grupa małych turystów liczyła 37 uczestników z klas I-VI. Oprócz nich, kilka miejsc w autobusie zajęli dorośli, nie tylko opiekunowie, ale i chętni rodzice, którzy znaleźli czas na ten prawie tygodniowy wyjazd.
Autokar Firmy LIS z przesympatycznymi kierowcami – panem Mirkiem i panem Waldkiem, pierwszy dłuższy postój wykonał na parkingu w Częstochowie. O godz. 6.00 wszyscy wzięli udział w odsłonięciu Cudownego Obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, a także uczestniczyli we mszy świętej. Po modlitwie nastąpił kolejny etap podróży, której celem był Dom Wypoczynkowy Grzybek w miejscowości Stasikówka niedaleko Zakopanego (kilkanaście minut autobusem). Po przydzieleniu kwater, rozpakowaniu się i rozprostowaniu kości, młodzi i ciut starsi turyści udali się do Bukowiny Tatrzańskiej, do obiektu Termy Bukowina, gdzie prawie 3 godziny zażywali kąpieli wodnych, a także korzystali z możliwych wodnych atrakcji, jak zjeżdżalnia czy dżakuzi. Tak upłynęła sobota…
Niedziela rozpoczęła się od mszy świętej w pobliskim kościele pw. Św. Józefa (znajdują się tam m.in. relikwie bł. ks. Jerzego Popiełuszki). Następnie ciekawi świata turyści pojechali autobusem do Doliny Kościeliskiej, gdzie czekała już przewodniczka Zofia Bachleda, która przeprowadziła wszystkich odważnych, a nawet tych mniej odważnych przez dwie jaskinie – Mroźną i Mylną. Pierwsza rzeczywiście była jedynie chyba „mroźna” i nie sprawiła nikomu żadnego problemu w jej pokonaniu. Niestety, tak łatwo nie było już podczas drugiej przeprawy przez Jaskinię Mylną. Dużą pomocą okazały się latarki, które umożliwiały przejście bez większych „fizycznych niespodzianek”, ponieważ często zdradzały wypukłości i inne nierówności się tam znajdujące. Wbrew pozorom nie tylko wysokie osoby, czy też te trochę okrąglejsze , ale i maluchy musiały nieźle się nagimnastykować, aby bez szwanku pokonać nieoświetlone labirynty skalnej groty. Wbrew pozorom każdy uczestnik był z siebie zadowolony i dumny z faktu, że pokonał jaskinię i dotarł do celu. Śmiechu było co niemiara, podobnie jak i śladów tej wyprawy, gdyż dno jaskini nie było zbytnio suche ani zbyt miękkie – a raczej bardzo utwardzone, kamienne i mokre.
Po zdobyciu jaskiń, kolejny dzień przeznaczony został na wyprawę na Kasprowy Wierch. Niestety, dopiero pod punktem kas, okazało się, że z wyjazdu kolejką nic nie będzie, bo… kolej poddana została przeglądowi. Fakt zaskoczył nie tylko wycieczkę, ale i samą przewodniczkę – Justynę Zyszkowską, która także pracuje na stacji Kasprowego Wierchu. Informacja pojawiła się nagle i zaskoczyła wielu turystów. W związku z tym plany zostały lekko zmodyfikowane i wyprawa przeniosła się w stronę Sarniej Skały, położonej między dwiema dolinami – D. Białego i D. Strążyską. Pogoda na szczęście dopisała, słońce dodawało nie tylko ciepła, ale i uroku całej pieszej wędrówce. Szlak do Sarniej Skały okazał się również bardzo bogaty w przepiękne widoki i elementy natury, które urozmaicały całą drogę biegnącą las. Wejście na Skałę wynagrodziło także wędrowców niesamowitymi widokami na Zakopane, ale i Giewont, który wydawał się być na wyciągnięcie ręki… Poniedziałek został uwieńczony eskapadą do parku linowego (Park Linowy GuGu). Tam, każdy chętny uczestnik mógł spróbować swych sił na trzech różnych etapach, stopniach trudności – małym, średnim i dużym. To podsumowanie dnia, pełne wrażeń emocjonalnych i fizycznego wysiłku, wyssało z uczestników resztki sił, przez co smacznie spali, jak na dzieci przystało .
Wtorek nie okazał się zbyt łaskawy w pogodę, więc ten dzień został poświęcony na zwiedzanie obiektów bezpiecznych i zadaszonych, a mianowicie – Krakowa. Z panią przewodnik wszyscy udali się do Wawelu, gdzie zobaczyli i dotknęli serca Zygmunta (dzwon), odwiedzili podziemia z grobami takich znanych osób, jak Józef Piłsudski, czy para prezydencka – Lech i Maria Kaczyńscy. Nie omieszkali także zapoznać się z Bazyliką Mariacką, jej historią i dziełami sztuki, które zawiera, m.in. ołtarz Wita Stwosza. Nie obyło się także bez pamiątkowego zdjęcia przy smoku wawelskim – maskotce Krakowa. Po południu niebo się rozjaśniło, przestało padać i o dwie godziny od Krakowa położone Zakopane, zachęcało do dalszego zwiedzania jego uroków. Powrót z Krakowa został przedłużony o przerwę w McDonaldzie, gdzie każdy uczeń otrzymał zestaw Happy Meal. Po dotarciu do celu, wieczór uwieńczony został kolejną atrakcją, a konkretnie wjazdem (a także zjazdem) kolejką na Gubałówkę.
Ostatniego dnia, czyli w środę, mali taternicy z Szopy udali się nad Morskie Oko, gdzie poprowadziła ich także przewodniczka, zaprzyjaźniona z naszą placówką, pani Joanna Stępińska . Na szlaku udało się uczniom zauważyć (m.in. Dominik Klamrowski) posilające się sarenki, czy wiewiórkę a nad samym Morskim Okiem, także i kozice, czy kaczki podpływające do turystów…
Druga połowa dnia zakończyła się spływem po Dunajcu. Nie było już wówczas tak słonecznie i przyjemnie, jak do południa, ale na szczęście się nie rozpadało, choć chmury to zapowiadały. Ostatni punkt tego dnia, to zakupy w pewnym ulubionym dyskoncie dzieci i młodzieży, który obok McDonalda zawsze robi dużą furorę podczas każdego wyjazdu, ale przecież nie o lokowanie produktu tu chodzi, więc… Każdy zakupił sobie potrzebne produkty na drogę, gdyż czwartek, to długa wyprawa do domu. Około godziny 21.00 autobus zatrzymał się przy szkole w Szopie, gdzie swoje bagaże wyjęli ostatni podróżnicy. Wcześniej inni uczestnicy wysiedli w swoich rodzinnych miejscowościach, jak Mirachowo, Bącz, Bącka Huta.
Kolejna wyprawa w góry już niebawem – we wrześniu, na początku nowego roku szkolnego 2015-2016
Opracowała Sabina Lejk