21 marca mieliśmy przyjemność gościć w naszych szkolnych murach dalszego sąsiada 
pana Kamila Bobkowskiego. Nie przybył on do nas po.. swoją siostrę na przykład , aby odebrać ją ze szkoły, ale w zupełnie innym celu. A mianowicie przez prawie blisko dwie godziny opowiadał nam o swojej wielkiej rowerowej wyprawie. Wyruszył na początku stycznia bieżącego roku i wrócił niemal po miesiącu, po ok. 25 dniach. Nie byłoby może w tym nic niezwykłego, bo przecież wiele ludzi podróżuje na różne sposoby, niektórzy też na rowerze nawet dojeżdżają do pracy, i to kilkadziesiąt km, jednak ta ekspedycja była wyjątkowo atrakcyjna, jak i na pewno niebezpieczna. Ależ gdzie nie bywa dziś niebezpiecznie? Pan Kamil Bobkowski był… No właśnie, może lepiej zapytać, gdzie on to nie był podczas prawie tych miesięcznych wojaży?! Na trasie znalazły się takie egzotyczne miejscowości jak Laos, Kambodża, Wietnam i Tajlandia. Tam, w Bangkoku – stolicy Tajlandii, pan Kamil zakończył swoją niesamowitą przygodę. Spakował swój rower i resztę ekwipunku, i cały i szczęśliwy powrócił w rodzinne strony. Opowieść o przygodach na trasie i swe spostrzeżenia, okrasił przepięknymi zdjęciami, które nie raz, a na pewno wielokrotnie, zapierały dech w piersiach. Po tym szczegółowym wykładzie wierni słuchacze, czyli nasi uczniowie, mieli okazję zadać pytanie panu Kamilowi, a nawet wygrać słodki upominek, za uwagę i spostrzegawczość.
Bardzo dziękujemy panu Kamilowi za to, że znalazł dla nas trochę czasu i podzielił się z nami refleksjami ze swej podróży życia. Mamy nadzieję, że nie była to ostatnia tego typu eskapada. Ta wyjątkowa i nietuzinkowa robinsonada pana Kamila jest dowodem na to, że nie trzeba urodzić się w wielkim mieście, być bardzo bogatym, aby móc zwiedzić kawałek świata, o którym się zamarzy. Oczywiście potrzebny jest jakiś środek transportu, pieniądze na podstawowe wydatki, ale na pewno też rozwaga, przezorność, ale co najważniejsze – marzenia, które można zrealizować. A można, jeżeli się chce.
